Będąc na fali zdrowego odżywiania postanowiłam wyeliminować cukier. W tygodniu szło mi całkiem nieźle, ale jak przeżyć weekend bez kawy i ciasteczka? Przejrzałam oferty warszawskich kawiarni i znalazłam, jak mi się wydawało idealne miejsce na ostatnie letnie ploteczki – Nenette przy Chmielnej.
Zdecydowanie tylko mi się wydawało. Zepsułam wyjście nie tylko sobie, ale i Wiśni (smakoszce wegańskich smakołyków i kawy).
Zamówiłyśmy migdałowca i gryczane brownie. Oba ciasta zostawiłyśmy i wyraźnym „fuj” na twarzy.
Migdałowiec był gorzki. Nie wiem czy poza nazwą miał coś wspólnego z migdałami. A obfite przysypanie cynamonem nie zabiło mi kubków smakowych to tego poziomu abym zjadła z uśmiechem.
Brownie, co prawda o wiele lepsze od tego pierwszego, ale zdecydowanie nie powalało. Było suche, a suche brownie to złe błownie.
Oba ciasta wyglądały i smakowały jakby były stare. Do tego kawa, a raczej mleko z odrobiną kawy. Nie wiem czy na dwie filiżanki dostałyśmy jedno espresso czy kawa była zwietrzała. Może skoro lokal reklamuje się przedrostkiem bez to kawę mają bezkofeinową?
Po wizycie w Nenette muszę przyznać, że lepiej nie jeść słodyczy wcale niż szukać zamienników u nich.