Pączki – oblane lukrem, smażone w oleju ciastko, które potrafi zaskoczyć tym, co ludzie mu wepchają do środka. Dostępne całym rok w Tłusty Czwartek przeżywają zmasowany atak nie tyle wielbicieli, co wypadaczy. Wypada zjeść pączka, a nawet kilka, wypada poinformować o tym na fejsie. Wypada nie mieć wyrzutów sumienia, w końcu taki mamy dzień.
Napychanie się kaloriami może miało sens i było bezkarne, gdy produktów w sklepach było mało, a post był prawdziwym postem. Wtedy organizm miał 40 dni do następnej wyżerki. Spokojnie dał radę, ale czy teraz Drodzy pączkożercy utrzymujecie 40-sto dniową abstynencję? Ja nie. Ale przyczyny braku przepisu na pączki na tym blogu są inne.
Po pierwsze, nie lubię domowych pączków. Serio. Jak byłam mała to była dla mnie najgorsza kara. Domowe pączki – FUJ! Pamiętam, jak dziś – babcia je robiła, wszyscy się zachwycali a mi mama przemycała kupionego, sklepowego pączusia. Dobra mama!
Po drugie, nie widzę sensu poświęcania czasu na zrobienie czegoś, co można kupić.
Po trzecie myliście kiedyś garnek po gorącym oleju? I ten tłuszcz… wszędzie.
Po czwarte, jak się zrobi to trzeba zjeść. A przecież nie będę robiła 4 sztuk.
Po piąte. Najlepszy w pączkach jest lukier! A z domowych zwyczajnie spada.
No i szóste. Pączek dzień po. Kupiony jest trochę czerstwy, ale można zjeść. Domowym można rzucać w okna sąsiada, którego się nie lubi. Szanse wybicia są ogromne!
Tak więc uciekajcie do sklepów i zajadajcie, ile chcecie. O siłowni pogadamy jutro!
I’m pretty pleased to find this site. I really appreciate your efforts and I am waiting for your further post. Thanks!
Swietny artykul. Ciesze sie natknalem sie na te strone. Doceniam prace wlozona w tworzenie bloga i z niecierpliwoscia aktualizacje. Pozdrawiam!